fbpx

Wyprawa na Fidżi? Znajomi pukali się w czoła. Zginiesz marnie – mówili. Tyle godzin w  samolocie, a ten upał, cyklony no i ludożercy. Ciekawość świata pchnęła mnie na tę eskapadę.

Bajecznie piękne plaże o białym pisaki, koralowe wysepki, lazurowa woda i rajskie hotele w cieniu kokosowych palm. Tak większość z nas wyobraża sobie Fidżi. W rzeczy samej, na Fidżi jest to wszystko i jeszcze dużo, dużo więcej.

Jak przystało na polinezyjski raj, wychodzących z samolotu gości witają tubylcy ubrani w barwne spódniczki z kwiatami hibiskusa we włosach. Każdemu przybyszowi zakładają na szyję sznur barwnych muszelek. Rozlegają się okrzyki powitania Bula Bula , czyli po fidżyjsku – jak się masz. Muszę przyznać, że to dobry patent, po chwili wszyscy, nawet Ci najbardziej zmęczeni długim lotem (bagatela z przerwami około 30 godzin), poddają się fantastycznemu nastrojowi, krzycząc Bula Bula. Transkontynentalne samoloty lądują w mieście Nadi. To turystyczna stolica kraju, najlepsze miejsce by rozpocząć jego poznawanie. Szukając hotelu, postanowiłam zaufać ustawionemu przy lotnisku bilbordowi: „Fiżdzi to 33 tropikalne wysypy, znajdź swoją!” Jadę do położonego kilka kilometrów od miasta Sonaisali Island Resord. Do hotelu, zgodnie z nazwą, zbudowanego na niewielkiej wysepce, można dostać się tylko łodzią. Na powitanie pracownicy recepcji śpiewają Bula Bula. Powoli przekonuję się, że to na Fidżi norma. – Teraz odpocznij, wieczorem po kolacji zapraszam Cię na kawę-  słyszę od TerryGortal, odpowiedzialnej w hotelu za umilanie czasu gościom. Rzucam się w wir wypoczynkowych dylematów. Co wybrać – morze czy basen, bardziej wyrafinowane drinki czy przystojniejszego barmana.

Przecież jestem u kanibali

U nas ludożerców nie ma, ostatniego zjedliśmy w poprzednim miesiącu. Stary dowcip na Fidżi nabiera nowego ducha. Z naszego punktu widzenia historia Fidżi jest dość krótka. Pierwszym Europejczykiem, który w czasie swojej podróży, do dzisiejszej Indonezji, dotarł na Fidżi był Abel Tasman. Działo się to w 1643 roku. Mieszkańcy archipelagu, konsumujący swoich wrogów, mieli zasłużoną opinie okrutnych i krwiożerczych. Biali unikali wszelakich kontaktów z tubylcami. Kanibalizm został zabroniony, gdy leżące w strategicznym punkcie Oceanu Spokojnego wyspy dostały się pod panowanie Anglików. To im Fidżi zawdzięcza obecny skład etniczny ludności. Prawie połowę stanowią Hindusi, sprowadzeni do pracy na plantacjach trzciny cukrowej.

Pamiętając, że prawdziwe Fidżi to wyspy, ruszam podziwiać archipelag Mamanuca. Bardzo dobrze rozwinięta sieć promów zapewnia doskonałą komunikację. Na promie, jakże by inaczej, rozbrzmiewa Bula BulaSiadam na ławce obserwując pasażerów. Widać, że Fodżi to stacja przesiadkowa na Pacyfiku, przewijają się Melanezyjczycy, Polinezyjczycy, Hindusi, Chińczycy. Egzotyczni mieszkańcy, egzotyczne nazwy.  Mijam wyspę Skarbów, Wyspę Długich Domów…

Ja płynę na Wyspę Matamanoa.  Jeśli wcześniej byłam w raju to dokąd teraz trafiłam? Hotel na tej miniaturowej wysepce składa się z 20 domków, stylizowanych na stare fidżyjskie chaty, które nazywają się „bura”. Jedynym problemem przy wybieraniu domku jest to, czy chcesz mieć widok na wschód czy na zachód słońca.

Jedną z największych atrakcji jest rafa koralowa. Co jest pod wodą? Brakuje mi przymiotników. Po prostu cudo! Ryby jak ryby, wszędzie są równie kolorowe. W szok wprawia za to piękno korali, skorupiaków, ukwiałów i innych cudactw, których nawet nie jestem w stanie nazwać.

A o czym myślimy, gdy jesteśmy w dobrym nastroju? O kawie! Napój ten nie ma nic wspólnego z kawą. Ze zmielonych korzeni yagona, to zawiesina proszku o konsystencji, smaku niestety też, gipsu rozpuszczonego w ciepłej wodzie. Działa lekko narkotycznie i uspokajająco przy  okrzyku Bula Bula. Kawa nie odurza, nawet gdy wypije się jej bardzo duża, Po kilku boję się raczej rozstroju żołądka.

Próbujmy! Nie bójmy się nowego i słów ( choćby Bula Bula)  jeżeli wiemy, że nasze myśli znajdują swoją rzeczywistość w świecie. Bula Bula!

Zofia Suska– podróżniczka i dziennikarska
autorka reportaży TV „ Podróże z Zofią Suską”