Zofia Suska – wyjeżdża w tropiki, skacze na bungee, zwiedza Emiraty z wysokości 4 km – uczepiona czaszy spadochronu.
Jest kobietą wyjątkową, od ponad pół wieku nieprzerwanie zwiedza Świat.
Choć nieraz znalazła się w zagrożeniu i wie o niebezpieczeństwach, nie wyobraża sobie życia bez takich eskapad.
By móc zwiedzać Świat nie założyła rodziny, nie podjęła zająć wymagających codziennej obecności w pracy. Została dziennikarką.
O sobie mówi, że jest szczęśliwym człowiekiem, któremu udało się życiową pasję połączyć z wykonywanym zawodem.
Telewidzowie znają Ją z reportaży, które ukazują się na antenie „Jedynki”, „Trójki” „Polonii” oraz z licznych publikacji w kolorowej prasie. Wydaje książki, w których opowiada co przeżyła zwiedzając Świat, co Ją zafascynowało, inspiruje i uczy życia. Jej credo, to „gonić marzenia’ jak i realizować czasem rzeczy niemożliwe. Według Niej nawet Bóg nie obwinia nikogo za taką słabość.
- Czym dla Ciebie jest podróżowanie po świecie.
Może zabrzmi to dosyć niewiarygodnie, ale tak jest. W moim dekalogu potrzeb – podróżowanie plasuje się na czołowym miejscu obok snu, tlenu, pożywienia. To mój sposób na życie. Bez „włóczenia” się po kraju, świecie usycham jak roślinka bez wilgoci. A propos roślinka – widocznie brakuje mi takiego genu, ponoć taki istnieje, który sprawia, że gdy tylko przystanie się na dłużej zaraz zapuszcza korzenie. Jak widać natura poskąpiła mi tej roślinnej zdolności.
- Skąd pomysł na podróżowanie, który przerodził się w pasję.
To długa historia i zaczęła się świetlne lata temu. Byłam brzdącem, gdy pod choinkę dostałam książkę „Córka Kapitana Okrętu” – Ireny Szczepańskiej. Była to historia dziewczynki, która w poszukiwania ojca przemierzyła cały świat. Jej opowieść wzięłam głęboko do serca. Fascynacja tą lekturą pomogła mi ukierunkować zainteresowania. Moi dowcipni przyjaciele uważają, że musiałam być poczęta w jakimś środku lokomocji. Stąd moje zainteresowania, a energię na to wszystko biorę z ruchu, z warkotu samolotów, z kołysania promów, z szumu wszystkiego co się porusza.
- Jakie regiony świata zwiedziłaś, czy pozostał Ci jeszcze jakiś region do odkrycia.
„Zdeptałam” wszystkie kontynentypoza Antarktydą. Znam ich kolor i zapach. Odwiedziłam większość krajów i interesujących mnie miejsc. Ile ich było? Nie wiem – nie prowadzę żadnych statystyk. Muszę dotrzeć do Antarktydy. Już poczyniłam starania, by zrealizować to przedsięwzięcie. Wyruszam za rok. Wszyscy stukają się w głowę, że jak można, mieć takie dalekosiężne plany.
Jestem szczęśliwa i dumna z faktu, że w swoim czasie udało mi się poznać Syrię – dziś już historyczne miejsca. Egzotyczne Mali – uczestniczyłam w fantastycznym tańcu masek, Burkina Faso, Iran, Jemen Erytreę – regiony świata do których obecnie nie ma praktycznie wstępu. Rejs po wyspach Południowego Pacyfiku- Vanuatu, Kiribati Samoa, TongaTonga, Nowa Kaledonia też był swego rodzaju wyzwaniem – zaliczam go do tych wypraw, które wymagały m.in dużego zaangażowania finansowego, sporej dyscypliny, odpowiedniej logistyki pogłębionej wiedzy i skomplikowanych działań nie tylko podjętych przeze mnie, ale i szerokie grona oddanych mi przyjaciół. Z sentymentem wspominam dwukrotną podróż dookoła świata – oj dużo się działo, jak i barwną wyprawę po wyspach Polinezji Francuskiej – Bora Bora, Tahiti, Murea – wspólne kąpiele z płaszczkami ,spotkania z poławiaczami pereł, szalone tańce hula gula z miejscowymi macho.
- Co Cię najbardziej fascynuje i inspiruje w podróżowaniu.
Jakaś tajemnicza siła każe mi udać się do rzadko odwiedzanych przez ludzi miejsc. Powiem nawet, że omijanych przez większość wędrowców. Fascynuje mnie w podróżowaniu czysta, nieskażona radość życia. To największa uczta dla wszystkich zmysłów jak i chęć osiągnięcia wolności od ograniczeń uporządkowanej egzystencji. . Mówi się, że podróże kształtują człowieka. To tylko pół prawdy. Podróże wyciągają z człowieka to, co dobre i co złe. Jego zadaniem jest określić się po którejś ze stron. Podróżowanie nauczyło mnie tak potrzebnej nam wszystkim tolerancji, luzu, dystansu do toczącego się wokół nas życia, do ludzi i samej siebie.
- Świat jest piękny – Twoje refleksje.
Nie ma piękniejszego, oczywiście według mnie, zajęcia jak zwiedzanie świata. To cudowna terapia, to panaceum na wszelkiego rodzaju dolegliwości. Tym wszystkim, którzy nie spróbowali dotąd tego fantastycznego lekarstwa – gorąco polecam
- Czy pamiętasz najzabawniejszą historię jaka Ci się przydarzyła w podróżowaniu.
Zabawnych sytuacji było bez liku. Jedna z nich zdarzyła się na Borneo. Przypłynęliśmy dłubanką (łódź wykonana z jednego kawałka drewna) do Dajaków -słynnego plemienia łowców głów czyli kanibali. Brzeg wydawał się bezpieczny. Opuściłam ten komfortowy wehikuł. Jednakże jednego nie wzięłam pod uwagę, stromizny na którą musiałam się wdrapać. Na początek, wpadłam po ramiona w brunatną maź .Najmniejszy ruch powodował zanurzenie po szyję .Koledzy ruszyli z odsieczą. Wyciągali mnie na parasolce, którą wieźliśmy w prezencie dla Szamana. Efekt był piorunujący, wydobyto mnie na powierzchnię nie tylko bez wierzchniej odzieży J. Lokalna społeczność tarzała się ze śmiechu. Innym razem radosne małpki ukradły mi tenisówki w Parku Krugera w RPA. Nie miałam w czym chodzić, bo o buty w moim rozmiarze w Afryce było trudno.
Kolejna z zabawniejszych historii miała miejsce Pod Ayers Rock – (Święta Skała Aborygenów w centralnej części Australii ) Psy Dingo „przytuliły” mój plecak z paszportem, pieniędzmi i innymi niezbędnymi akcesoriami. Na szczęście nie wywlekły go z namiotu zbyt daleko. Odzyskałam utracone – być albo nie być – nadgryzione, wylizane, ale z pełna zawartością J
- Czy przeżyłaś niebezpieczną chwile podczas podróżowania, podziel się nią.
A jakże, chwile pełne grozy również się zdarzyły. Na przykład pamiętny wypadek w Himalajach – droga z Katmandu (stolicy Nepalu) do Gorakpuru pod granicę z Indiami. O świcie, autobus rejsowy, którym jechałam nieumiejętnie wszedł w agrafkowy zakręt. Po kilku sekundach znalazłam się o 30 metrów niżej. Autobus stoczył się w przepaść. Zginęło 15 pasażerów. Ja doznałam paru złamań. Leczenie i rehabilitacja trwały ponad 9 miesięcy. Na innym kontynencie tym razem była to Ameryka Południowa w Peru dorodna anakonda ugodziła mnie zębami w prawe kolano. Ból, znaczny upływ krwi. A ośrodek zdrowia w miarę cywilizowany oddalony o setki kilometrów. Pozostał Szaman. Najpierw leczył mnie peruwiańską księżycówką, a jak to nie pomogło w sukurs przyszedł nadzwyczajny Szaman – szef wszystkich Szamanów. Zaaplikował skręta z wyjątkowego towaru, po którym po trzech dniach dojść do siebie nie mogłam. Ale najważniejsze – pomogło. I to się tylko liczyło.
- W jakie regiony świata najchętniej wracasz.
Kocham wszystkie kontynenty. Jak podczas spotkań autorskich pada pytanie, gdzie najchętniej pomieszkałabym poza Łodzią naturalnie, to byłoby to Rio de Janeiro. Potem może San Francisko. Chętnie wracam do krajów latynoamerykańskich. Pociąga mnie tam muzyka taniec radośni uśmiechnięci ludzie. Nie ukrywam, że dużym uczuciem obdarzam Afrykę, a szczególnie Etiopię z jej historią, autentycznością ( myślę tu o plemionach – Karo, Mursi, Hamerowie), zróżnicowanymi krajobrazami, florą i fauną. Każdy wyjazd, wyprawa, podróż należą do najpiękniejszych momentów w życiu Wszystkimi i każdym z osobna się zachwycam.
- Jakie są Twoje najbliższe plany wyjazdowe ?
Jest ich kilka. Najbliższy to Wenecja w ostatnią sobotę karnawału. Potem przejazd do Triestu i zaokrętowanie na pasażerskim statku, którym popłynę wzdłuż wybrzeża Adriatyku. Podczas miesięcy letnich, to poza wyjazdami krajowymi typu Kaszuby, Karkonosze, wybieram się do Irlandii na zaproszenie przyjaciół. Jesienią jakieś nieznane demony gnają mnie w Himalaje- Darjeling, Bhutan, Nepal, w grudniu ląduję na Goa. A w styczniu 2020 roku aż, boję się o tym mówić, powinnam dotrzeć na Antarktydę. Wierzę że postawię stopę na tym ostatnim ze skrawków ziemi, których nie udało mi się dotąd zobaczyć.