fbpx

Pocałunek.

Co Ci się z nim kojarzy? Miłość? Ciepło? Pożądanie?

A może żabi książę?

Odpowiedzi jest wiele i wszystkie będą prawdziwe. Pocałunki od tysięcy lat inspirują poetów, muzyków i malarzy, prowokując ich do przelewania czułych, romantycznych wizji na płótno i papier. Wyrażają tak te najgłębsze, intymne i skrywane namiętności, jak i te najsłodsze, najdelikatniejsze uczucia, składane na dziecięcych czółkach i policzkach. Tak wiele można nimi przekazać! Tak wiele z nich wyczytać.

U schyłku pierwszej dekady XX wieku styl i temperament secesji zbliżał się ku końcowi, z wolna ustępując miejsca eleganckim, dynamicznym motywom nadchodzącego art deco – stylu pełnego klasy, szyku i ekstrawagancji w najdroższym jej wydaniu, które powaliło amerykańską publiczność na kolana. Właśnie wtedy Gustav Klimt ukończył pracę nad jednym ze swoich prawdopodobnie najsłynniejszych dzieł. Publicznym oczom ukazał się „Pocałunek”.

„Pocałunek” Klimta zamknął w sobie wszystko, czym była ówczesna kobieta: niewiarygodną siłę, niestłamszoną namiętność i absolutnie kwitnące piękno. Jej wyrazistość, jej pasja, jej nieśmiały, acz kuszący uśmiech. Kobiety z obrazów Klimta mogłyby pod tym względem przypominać te z płócien Alfonsa Muchy – kobiety kuszące, powabne, subtelne, delikatne, eleganckie.
Zarówno Klimt, jak i Mucha zdawali się widzieć kobiety takimi, jakimi one same chciałyby być. Widzieli je oczami spragnionymi wdzięku i rozkoszy. Oczami, przez które my moglibyśmy patrzeć nawet dziś. W świecie tak zmechanizowanym, tak zasadniczym i oceniającym jak ten nam znany, poczucie piękna i siły, zwłaszcza siły kobiecej wydaje się być ulotne. Czasem nawet pominięte. Zapomniane. Jeśli od kogokolwiek moglibyśmy uczyć się go od nowa, to tylko od mistrzów.

XXI wiek biegnie przed siebie rozpędzony i niepowstrzymany. W codziennym pędzie zwykłych ludzkich spraw łatwo zapominamy o tym, co jest naprawdę ważne, tak jak i o tym, jak Klimt i Mucha spojrzeli kiedyś na kobietę. O tym, jak wiele w niej zobaczyli.

A zobaczyli boginię. Senne marzenie. Niemożliwą do uchwycenia fantazję.

Takimi powinny widzieć siebie współczesne kobiety. Nie potrzeba im zwiewnych sukien i obnażonych, białych ramion, by uwodzić. Nie potrzeba im marmurowych cokołów i złotych sukien, by triumfować. To nie w atrybutach kryje się siła, lecz w tych drobnych, najdrobniejszych rzeczach. W błysku w oku, w pasji, w namiętności.

W kąciku ust. Ust, które aż proszą o pocałunek.